czwartek, 12 maja 2016

Epilog "Jeśli Chcesz Odejść chcę żebyś wiedziała, ze to w porządku"

Jeśli jesteś wrażliwym czytelnikiem, leć po chusteczki i koniecznie przeczytaj notkę pod postem!


*Julia*
Zgromadzeni goście w moim domu podziwiają owoc naszego związku - Matta. Facundo także nie może nadziwić się tym, jaki jest do niego podobny. Przy obiedzie rodzinnym rozmawialiśmy o kolejnym meczu o brąz, nadchodzących zmianach w klubie, nowych przepisach które wchodzą w życie oraz o naszych małych pociechach. Ola wyszła za Karola kilka dni temu. Była bardzo szczęśliwa. Gdy Państwo Kłos opuścili nasz dom zaczęłam pakować walizki na podróż do Gdańska.
- Kochanie? - podszedł do mnie i objął mnie w talii.
- Tak?
- Kocham Cię, bardzo. - wyszeptał.
- Wiem, codziennie po kilka razy mi to powtarzasz, lecz muszę Cię zmartwić. Ja kocham Cię bardziej - zaśmiałam się. Przez chwilę toczyliśmy kłótnię kto kogo kocha bardziej.
- O której jutro wyjazd? - zapytałam po chwili.
- 9:30 - uśmiechnął się i odszedł.
Po chwili dosiadam się do mojego męża. Wpatruje się w niego jak w obrazek, gdy zajmuje się naszym 2 miesięcznym synkiem. Nagle odwraca swój wzrok i patrzy na mnie z wielkim pożądaniem a moje serce zaczyna bić coraz mocniej. Doskonale wiem do czego prowadzi to zagranie. Gdy tylko Facundo odłożył śpiącego Matt'a do kołyski, chwycił mnie za rękę, udaliśmy się do sypialni a tam pozbyliśmy się naszych ubrań. Szczęśliwi, ze mamy siebie nawzajem leżeliśmy przytuleni przez dłuższy czas. W końcu zasnęliśmy.
Rano około 7, Facundo wstał aby nakarmić małego bym mogła jeszcze pospać. Gdy zjawił się obok mnie z naszym synkiem podniosłam się i razem z nim zabawiałam malca. Odłożyliśmy Matt'a do kołyski i udaliśmy się spożyć śniadanie.
- Denerwujesz się? - zapytałam .
- Niby czym? - był zdziwiony.
- Nie wiem, ostatnio jakiś taki jesteś - wytłumaczyłam.
- Wydaje Ci się. Jest dobrze - uspokoił mnie.
Po śniadaniu pożegnaliśmy się z Matyldą oraz z małym i odjechaliśmy w kierunku hali. Na miejscu byliśmy przed 9. Włożyliśmy do bagażnika autokaru walizki a następnie zajęliśmy swoje miejsca. Kiedy tylko pozostała część drużyny zebrała się ruszyliśmy do Gdańska. Przytuleni do siebie zasnęliśmy po kilku minutach. Około 17 dojechaliśmy na miejsce. Zakwaterowaliśmy się w hotelu po czym od razu wyszliśmy w kierunku hali na wieczorny trening. Rozłożyłam sprzęt na jutrzejszy mecz po czym przeglądałam się zawodnikom. Po powrocie do hotelu udaliśmy się do restauracji hotelowej w celu spożycia kolacji. Zmęczenie po podróży dało swoje znaki. Gdy tylko udałam się do pokoju od razu położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Rano obudziłam się, ubrałam i zeszłam na śniadanie gdzie dosiadłam się do sztabu. Po posiłku udaliśmy się na halę a po treningu na spacer. Razem z Facundo szliśmy z samego tyłu trzymając się za ręce.
- Kocham Cię! - wyszeptał.
- Ja Ciebie też - wtuliłam się w niego. Nagle zza rogu wyskoczył Karol z Andrzejem. Byliśmy skazani na ich obecność. Kłos wyciągnął swój telefon i zaczął nagrywać snapy z naszym udziałem. Wróciliśmy do hotelu i spakowaliśmy torby. Przed godziną 17 byliśmy na hali. Uruchomiłam sprzęt i przyglądałam się Conte. Nagle pobiegła do mnie jakaś mała dziewczynka i podała mi koszulkę z numerem 7 na którym widniało "Facundo". Zabrałam od niej koszulkę.
- Wróć tutaj po meczu dobrze? - zapytałam na co ona pokiwała jedynie głową. Położyłam gadżet obok siebie i zabrałam się za swoją pracę, do której wróciłam kilka dni temu. O 18 sędzia zagwizdał pierwsza piłkę, która rozpoczęła mecz. Po każdej akcji wpisywałam dane. Wynik 3:0 zapisał się na koncie Skrzatów co znaczyło, że zostaliśmy brązowymi medalistami Mistrzostw Polski. MVP spotkania został Nico Uriarte.
Po krótkiej radości, pożegnaliśmy się z zawodnikami i sztabem Gdańska a my usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na rozdanie medali. Po szybkiej dekoracji ruszyliśmy do Bełchatowa, do którego dojechaliśmy przed 7 rano. Zmęczeni, lecz szczęśliwi padliśmy na łóżko i zasnęliśmy. Po kilku godzinach regeneracji za pomocą snu zeszłam na dól gdzie zobaczyłam Argentyńczyka, który kończył gotowanie obiadu. Podeszłam do niego i wspinając się na palcach musnęłam jego usta. Przez kilka chwil przyglądam się ruchom mojego męża. Nagle przerywa gotowanie obiadu i podchodzi do mnie. 
- Musimy porozmawiać. - powiedział poważnie.
- Słucham? - odpowiedziałam z zaciekawieniem.
- Długo nad tym myślałem i.. chce zmienić klub. Skra to nie ten sam zespół co był kiedyś. Atmosfera też nie do końca jest dobra - powiedział zrezygnowanie.
- Dokąd chcesz się przenieść? - zapytałam mając łzy w oczach.
- Dostałem propozycję z Chin..- odpowiedział.
- CO?! - wykrzyczałam. - Jak Ty to sobie wyobrażasz? Chcesz zostawić mnie na prawie pół roku i wyjechać na drugi koniec świata? Nie ma mowy! - krzyczałam. 
- Ale..
- Nie ma żadnego ale! Pomyślałeś w ogóle o mnie i o dzieciach?! - Wstałam od stołu, chwyciłam swoją torbę i wyszłam. 



Spacerowałam przez dłuższy czas. Przez długi czas rozmyślałam co dalej. Wyszło na to, że Facundo chciałby zostawić mnie samą. Dlaczego życie tak bardzo komplikuje się?! Czy to wszystko musi być tak trudne?! Nagle ze wszelkich myśli odrywa mnie dźwięk klaksonu rozpędzonego Pendolino. Nie zauważyłam opuszczających się ramp. Czuję okropny ból, który przechodzi przez całe moje drobne ciało. Moje powieki stają się coraz cięższe. Staram się utrzymać je jak najdłużej, po chwili jednak daje im wygrać. Teraz jest ciemność. Nic więcej..

*Facu*
- Julka nie rozumie tego, że chciałbym spróbować w innym klubie -  wyznałem Karolowi. 
- Stary, postaw się też w jej sytuacji. Co ona by tam mogła robić? 
- To co tutaj, przede wszystkim bylibyśmy tam razem.. - powiedziałem. Z rozmowy wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.
- Halo? - powiedziałem zdenerwowany.
- Witam, nazywam się Ilona Gach. Dzwonię ze szpitala powiatowego w Bełchatowie. Pańska żona Julia Conte, została przywieziona do nas. Miała wypadek. Wpadła pod rozpędzone Pendolino. Proszę jak najszybciej przyjechać. 
- To musi być pomyłka! 
- To nie jest żadna pomyłka - usłyszałem poważny głos.
- Zaraz będę - rozłączyłem się. Przerażająco spojrzałem na Karola a następnie na nasze rodzinne zdjęcie na ścianie, które upadło. Było rozbite na drobne kawałeczki. 
- Karol - zwróciłem się do przyjaciela. - Julka miała wypadek.
- Jedziemy! Szybko! - rozkazał.
Po około 20 minutach byliśmy na miejscu. Szybko pobiegłem do recepcji aby dowiedzieć się informacji o stanie zdrowia mojej żony. 
- Gdzie znajdę Julię Conte? - zapytałem nerwowo. 
- Pani Julia, znajduje się na OIOMIE. Obok jest pokój lekarski, niech Pan tam na początku się uda - powiedziała pielęgniarka. 
- Dziękuję! - Wykrzyczałem biegnąc.
Szukałem gabinetu lekarskiego przez dobrą chwilę. Nagle zobaczyłem długowłosą blondynkę. 
- Przepraszam! - krzyknąłem.
- Pan Conte? 
- Tak. 
- Zapraszam do mnie - wskazała gabinet lekarka. Karol wszedł ze mną do pokoju doktor Gach. 
- Pana żona - zwróciła się do mnie - A pańska kuzynka - powiedziała w kierunku Karola. - Wpadła pod Pendolino. Najprawdopodobniej nie zauważyła zamykających się ramp, a pociąg był już w pobliżu. Szybko trafiła na stół operacyjny. Miała pęknięte żebra oraz wielkiego krwiaka w mózgu. Niestety, jej mózg przestał pracować. Pani Julia nie żyje. Proszę się z nią pożegnać.. - powiedziała. 
Załamany nie wytrzymałem. Po moich jak i Karola policzkach zaczęły spływać łzy. 



Powoli i niechętnie ruszyłem do sali gdzie znajdowała się Julia. Ubrałem fartuch ochronny. Kiedy zobaczyłem te wszystkie kabelki, które podtrzymują ją sztucznie przy życiu zamarłem. Niepewnie podszedłem do mojej małej księżniczki.
- Skarbie.. - chwyciłem ją za rękę. - Pamiętasz jak to wszystko się zaczęło? - spojrzałem na półkę i zobaczyłem jej torebkę, w której był zeszyt z jej notatkami. - Może ci przeczytam? Chcesz? - mówiłem przez łzy. Otworzyłem zeszyt i zacząłem czytać, cały czas trzymając Julię za rękę. 

"Jestem szczęśliwa.
Wchodząc na Energię on wylał na mnie swoją kawę.
Wydarłam się na niego a on popatrzył na mnie jak na idiotkę. zapytałam czy mnie rozumie i ominęłam go. Po chwili jednak ujrzałam go ponownie. Nasz pierwszy pocałunek był inny niż wszystkie. Wtedy po raz pierwszy poczułam coś czego nie czułam z nikim innym. To on wysłuchał mnie. To on pokochał Matyldę jak własną córkę. To on kocha mnie jak szalony tak samo jak ja. To on oświadczył się w bardzo nietypowy sposób, ale za to tam gdzie spędzamy połowę swojego czasu.To ja noszę jego dziecko pod moim sercem. Niestety to on zostawił mnie na prawie 4 miesiące przez brednie Wrony, lecz to ja wybaczyłam mu. To ja już za tydzień będę jego żoną. Panią Conte. To on już za 3,5 miesiąca zostanie szczęśliwym tatą Matt'a Juniora Conte. To my przetrwamy najtrudniejsze momenty. To my kochamy się najbardziej na świecie"

- Chyba teraz się to zmieniło prawda? - musnąłem swoimi wargami jej zimne usta. - Kiedy Ty mnie potrzebowałaś mnie nie było. Ja popełniłem błąd przyjmując kontrakt z Chin rozumiem. Rozumiem też to, że chciałabyś odejść. Więc.. Jeśli chcesz odejść, chcę żebyś widziała, ze to w porządku. Kocham Cię. - ostatni raz pocałowałem ja. Lekarka podeszła do niej i odłączyła aparaturę podtrzymującą ja przy życiu. Patrząc na jej ciało ostatni raz wyszedłem z sali. Na korytarzu zobaczyłem przytuloną Olę do Karola, która tak jak my wszyscy nie ukrywała łez. Postanowiłem wrócić do domu. Gdy tylko wszedłem do salonu Matylda od razu przebiegła do mnie. Ani ona, ani moja teściowa nie wiedziały o tym co się stało. 
- Usiądźcie - pokazałem im miejsce obok siebie na sofie. - Matyldzia chodź tu do mnie na kolana. 
- Coś się stało? - zapytała babcia Matyldy
- Julka miała wypadek - po chwili wydusiłem z siebie. 
- Co jak to?!
- To moja wina - powiedziałem. - Dziś rano pokłóciliśmy się. Ona.. Ona nie żyje.. - ponownie z moich oczu zaczęły płynąć łzy. - wpadła pod pociąg.. 
Mama Julki wyszła z pokoju. 
- Tato, czy to znaczy, ze mama do nas już nie wróci?
- Tak Matyldziu. Mama już do nas nie wróci..

Kilka dni później..
Dalej nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie zobaczę jej zielonych oczu, że już nigdy nie dotknę jej wspaniałych długich brązowych włosów, że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu a przede wszystkim, że już nigdy nie będzie jej obok mnie.  Do tej pory wmawiam sobie, że to tylko zły sen. Patrzę w jadący przede mną samochód pogrzebowy, staram się być twardy. Kiedy dojeżdżamy na
cmentarz, przełykam głośno ślinę i wychodzę na środek w celu przemówienia. 

- Odkąd pamiętam, Julka była zawsze pełną optymizmu dziewczyną. Cieszę się, że los postawił ją na mojej drodze. Miałem w niej wielkie wsparcie w tym co robię na co dzień. Ja popełniłem błąd wierząc w zdradę, której nie było. Wyjechałem. Dopiero Karol uświadomił mi to, jak bardzo ranię Julkę. Gdy wyjechałem ona była w ciąży. W trzecim miesiącu. To ona dała mi największą radość na świecie kiedy urodził się Matt i kiedy została Panią Conte. Matt na zawsze pozostanie dla mnie pamiątką po niej. Mimo to, że często sprzeczaliśmy się o to do kogo jest podobny. Życie z nią było pełne radości i uśmiechu, który okazywała każdemu z Was tu zgromadzonych. Na końcu mojej mowy chciałbym podziękować Wam wszystkim za przybycie. Za to, że jesteście i będziecie zawsze moimi przyjaciółmi. Dziękuję. 
Kiedy dwóch umięśnionych facetów spuściło trumnę z jej ciałem na głębokość 2 metrów, zgromadzona rodzina oraz znajomi zaczęli rzucać białe róże. Ja jako jedyny rzuciłem różowe tulipany, które uwielbiała...

KONIEC 

------------------------------------------------------------------

To już jest koniec! Dziękuję za 15 tys. wyświetleń.
Za każdy komentarz, za każdy przeczytany rozdział.
  Niech każdy zostawi ślad! Było by naprawdę miło!
Mam nadzieję, ze zostaniecie! 
Dziękuję, Natalia♡♡
P.S 
Przepraszam za błędy! 
 


sobota, 7 maja 2016

Rozdział 18 " Rodzina się powiększa"

*Julia*
Po 2 tygodniach krótkich wakacji wróciliśmy do Polski. Dużo czasy spędzaliśmy w rozjazdach. Albo mecz albo trening albo moja praca magisterska. Mieliśmy dla siebie mniej czasu, lecz jakoś się tym nie przejmowaliśmy. Jak co 3 tygodnie miałam wizytę u lekarza, na którą chodziliśmy razem. Z każdą wizytą nasze dziecko było coraz silniejsze i dawało sygnały, że już za niedługo możemy się go spodziewać na świecie. Powoli zbliżał się najważniejszy mecz sezonu. Mecz, który ma zdecydować o to czy zagramy o Mistrza Polski czy o brązowy medal. Po porannym treningu kiedy skończyłam papierkową robotę a Facu był gotowy do wyjścia pojechaliśmy do centrum handlowego w celu zrobienia wyprawki dla Matt'a.
- To może to? - mój mąż przyniósł wielkiego misia.
- Chcesz to zabierz - powiedziałam dość obojętnie.
- Coś się stało? - zapytał troskliwie.
- Boję się, że będą jakieś komplikacje, to już za 2 miesiące - wyznałam.
- Będzie dobrze skarbie. Jestem tu - powiedział, objął mnie w pasie i ruszyliśmy na dział odzieżowy gdzie wybraliśmy ubranka dla małego.
- To już wszystko?  - zapytała kasjerka.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Należy się 1198,25 zł - podała nam kwotę do zapłaty.
- Proszę,  zbliżeniowo - podał kartę kredytową Facundo.
- Dziękuję i zapraszam ponownie! - powiedziała a my opuściliśmy sklep.
- Widziałeś jak się na ciebie gapiła? - powiedziałam dość poważnie, po czym jednak wybuchłam śmiechem.
- Oj skarbie, widzę, że humor się udziela. Może gofry?  - zaśmiał się.
- Wolałabym coś bardziej pożywnego - powiedziałam zastanawiając się.
- Niech zgadnę.. 2 piętro po lewej, Pizza? - zapytał pewnie.
- Dokładnie. - chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w kierunku pizzerii. Zamówiliśmy nasze ulubione danie. Gdy kelnerka przyniosła posiłek, szybko go pochłonęliśmy.
- Widzę, że byłaś naprawdę głodna - zaśmiał się.
- Tak samo jak Ty - puściłam mu lotnego całusa. Zapłaciliśmy za dania po czym opuściliśmy galerię i ruszyliśmy do domu.


Około 13:15 zaczęliśmy zbierać się na halę. Ubrałam meczową koszulkę z napisem Facundo a Matylda z moją mamą koszulkę Karola. Będąc na hali pożegnaliśmy się z Facu. On udał się do szatni a my na sektor VIP, gdzie czekała na nas Ola wraz ze swoją córką.
- Witaj kochana! - krzyknęłam do przyjaciółki.
- Hej, siadajcie - pokazała miejsce obok.
- Jest śliczna, ma twoje oczy! - powiedziałam.
- Większość osób tak mówi, lecz Karol dalej broni swojego zdania. - zaśmiała się. Po kilku minutach na sektorze zjawiła się także dziewczyna Uriarte - Antonella oraz mama małego Nathana - Vastasana.

*Facu*
Coraz więcej kibiców zbierało się na hali. Po rozgrzaniu wszystkich partii ciała wraz z Nico przystąpiłem do odbić. Następnie przyszedł czas na atak i zagrywkę. O  14:45 sędzia zagwizdał początek meczu. Był to najważniejszy mecz w sezonie. Staraliśmy się przystąpić do niego z jak największym luzem, lecz jednak nie udało nam się to. Stres był bardzo widoczny. Starałem się robić wszystko jak najlepiej. Goście już na samym początku zapowiedzieli walkę do samego końca.O tym czy zagramy w finale czy nie dzielił nas jeden set. Jeden jedyny set. Niestety kilka błędów naszego zespołu zdecydowały o przegranym secie. Tym secie. Gdy tylko zeszliśmy z boiska w naszych głowach odgrywały różne scenariusze. Kibice nie ukrywali łez. Połowa z nich nawet wyszła i nie wróciła, jednak najwierniejsi i najważniejsi zostali. Później grało się już na totalnym luzie, bo nie mieliśmy nic do stracenia. Wszystko co mogliśmy stracić straciliśmy już na samym początku. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Nico Mareachal. Po kilku minutach od zakończenia meczu podszedłem do Julki i przytuliłem ją najmocniej na świecie. Nie ukrywałem smutku oraz pojedynczych łez, które spłynęły po moich policzkach. Wróciłem do szatni po drodze podpisując kilka koszulek, zdjęć oraz kartek. Wziąłem prysznic po czym pożegnałem się z chłopakami, wyszedłem z szatni i udałem się do samochodu. Po 15 minutowej jeźdźcie wychodziliśmy już po schodach do domu. Julka odwiesiła swoją i Matyldy kurtkę po czym dołączyła do mnie w kuchni. 
Razem przygotowaliśmy kolację dla całej naszej rodziny. Po spożyciu makaronu ze szpinakiem każdy udał się do swoich pokojów aby poczytać książkę lub porobić coś innego, a ja jak co dzień wraz z Matyldą odrabiałem angielski.
- Kochanie! - zawołała Julka
- Tak? Coś się stało? - zapytałem dość nie pewnie. 
- Nie, po prostu jak skończysz odrabiać lekcje z Matyldą chciałam byśmy poszli na spacer. Tak wiem, ze jest późno ale.. Proszę - zrobiła oczy kota. 
- Dla Ciebie wszystko. Tylko więcej mnie strasz. Myślałem, ze coś się stało. - przytuliłem ją. 
Około 21 wyszliśmy z domu. Spacerowaliśmy ulicami Bełchatowa trzymając się za ręce.
- Julka.. - zacząłem.
- Tak? Coś się stało? 
- Musimy pogadać. Wiesz, za 3 miesiące a nawet za 2 rozpoczyna się zgrupowanie? - zapytałem niepewnie
- Tak wiem - odpowiedziała.
- Pojedziesz ze mną, Matyldą i Matt'em do Argentyny? 
- A chciałbyś? 
- Bardzo. Codziennie byśmy się widywali, tym bardziej, ze zgrupowanie jest w Buenos Aires. - uśmiechnąłem się. 
- Oczywiście, załatw bilety i polecimy. - przytuliła się do mnie. - Wracajmy już,  zimno się robi. 
Po kilku minutach ponownie byliśmy w domu. Wziąłem szybką kąpiel po czym zasnęliśmy razem z Julką. obudziłem się nad ranem słysząc krzyki pobiegłem do łazienki
- Facu!! Facu!! Pomocy!! - krzyczała Julka.
- Co się dzieje?! - spojrzałem na nią.
- Zaczęło się.. - mówiła bez sił.
- Przecież to dopiero za 2 miesiące! - krzyczałem pakując torbę. Po chwili byliśmy już w kierunku szpitala. Szybko weszliśmy do budynku gdzie została udzielona Julce pomoc medyczna.
- Pan zaczęła tutaj - rozkazał mi lekarz. Przez ponad 2 godziny chodziłem w kółko pod salą porodową. Gdy lekarz wyszedł od razu do niego podszedłem. 
- I co? 
- Zdrowy, silny chłopczyk, ale na kilka dni musi zostać w szpitalu. Jest to wcześniak - uśmiechnął się.
- Mogę ich zobaczyć? - zapytałem
- Tak, sala numer 7 - odszedł.
Szybkim krokiem udałem się pod salę, w której miała znaleźć się Julka i Matt. 
- Chodź, śmiało! - powiedziała Julka gdy tylko mnie zobaczyła. Wszedłem do środka gdzie zobaczyłem swojego potomka. 
- Jest śliczny i taki malutki - pocałowałem moja żonę w czoło. 
- Jak chcesz to weź go na ręce i zajmij się nim. Ja muszę odpocząć jestem strasznie zmęczona.. - powiedziała zrezygnowana.
- Kocham Cię - złączyłem nasze usta.
- Ja Ciebie też.
- Odpocznij, ja zajmę się małym. 
Przez kilka godzin przyglądałem się mojemu synowi. Jest strasznie podobny do mnie. 

- Panie Conte - obudziła mnie pielęgniarka.
- Tak? Przepraszam, nie wiedziałem kiedy zasnąłem. 
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się. Około 13 Julka obudziła się.
- O hej, jak tam? - zapytała
- Wszystko dobrze - uśmiechnąłem się.
- Mam prośbę, przywieziesz mi z mojego pudła czarny zeszyt A4? 
- Tak, wrócę tutaj za godzinę dobrze? 
- Dobrze - uśmiechnęła się. 

*Julka*
Zgodnie z prośbą po godzinie Facu przywiózł mój pamiętnik. 

"Tak, wiem. Poprzedni wpis miał być ostatnim, ale jednak nie był. Dziś urodził się nasz synek. Matt Junior Conte. Jestem szczęśliwa. Jestem spełniona"



----------------------
To tyle na dziś. Nie wiem co napisać.. może po prostu.. Za 2 rozdziały koniec opowieści, lecz już coś dla Was przygotowałam! Dzięki, że tu jesteście! :)
Do soboty, Natka.
P.S
Zostaw komentarz..