sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 8 "Aby otworzyć nowy rozdział trzeba zamknąć stary"

*Julia*
Pobiegłam do pokoju po walizkę i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. 
- Co Ty robisz? - zapytał Conte
- Wyjeżdżam do Włoch, do ich nowego domu. Wszystko raz na zawsze musimy wyjaśnić
- Beze mnie nie jedziesz. A co z Matylda?
- Jedzie z nami - uśmiechnęłam się.
- Za godzinę u mnie?
- Tak, zaraz będę kupować bilety na samolot - powiedziałam po czym skierowałam się po drugą walizkę, aby spakować ubrania mojej córki.  Gdy wszystko zabrałyśmy, wsiadłam w samochód i razem z moją córką udałam się pod blok przyjmującego Skry. Facundo spakował swoją torbę do mojego auta, odpaliłam auto i po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Mieliśmy około godziny do odlotu, więc postanowiłam kupić nam kawę. Gdy z gorącą cieczą byłam już obok mojego chłopaka i córki, mój telefon wydał swój dźwięk.
- To Karol - zwróciłam się do Conte. Odebrałam połączenie.
- Julek! Gdzie ty do cholery jesteś? Pukam i pukam A Ty nie otwierasz! - krzyczał na mnie.
- Karol, tylko spokojnie. Muszę wyjaśnić pewną sprawę. Facu, ja i Matylda wylatujemy zaraz do Włoch, do moich rodziców nie bądź zły. Wyjaśnię ci wszystko jak wrócę. Powiedz Miguelowi, że to sprawa rodzinna. Kocham Cię chuderlaczku, pa! - powiedziałam i się rozłączyłam.
Nagle usłyszeliśmy komunikat o naszym samolocie. Po 4 godzinach lotu, byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy taksówkę, która zawiozła nas pod wskazany adres.Bardzo stresowałam się zobaczeniem rodziców gdyż nie wiedziałam, jak im to wszystko opowiedzieć. Drżącą ręką nacisnęłam na dzwonek do drzwi a gdy już miałam odchodzić, ponieważ myślałam, że nikogo nie ma w domu  zobaczyłam swoją mamę.


- Julka?! Co Ty tu robisz? Skąd masz nasz adres?! - spytała
-  Mamo.. znam całą prawdę
- Jaką prawdę córeczko? - była w szoku
- Ty jej jeszcze nie znasz. Tak w ogóle to jest Facundo, mój chłopak.
- Wejdźcie do środka - wskazała ręką
- Twój mąż, a mój Ojciec oszukał nas. Chciał wykorzystać Matyldę, nawet Mateusza to wciągnął. Dlatego przyjechałam tutaj aby dokończyć tą sprawę oraz zakończyć ten rozdział w moim życiu raz na zawsze - powiedziałam. 
- Julka.. posłuchaj, jemu naprawdę jest potrzebna pomoc. Dlatego tutaj jesteśmy. 
- Ale nie w ten sposób! - krzyknęłam
- Rozumiem. Pojedziesz jutro ze mną do szpitala i tam wszystko wyjaśnimy. Na razie chodźcie pokaże wam gdzie będziecie mogli nocować. 
Mama zaprowadziła nas do dużego pokoju urządzonego w moim stylu. 
- To powinien być twój pokój, obok jest Matyldy - powiedziała
- Kocham Cię, naprawdę - przytuliłam się do niej. Wraz z Conte i Matyldą postanowiliśmy zwiedzić miasto. Wybraliśmy się na jeden z targów aby zakupić pamiątki oraz spróbować regionalnej kuchni. Moja uwagę przykuła piękna niebieska chusta z kilkoma złotymi elementami. Poprosiłam grzecznie sprzedawcę o obejrzenie a następnie wręczyłam mu kilka euro. Gdy tylko zgłodnieliśmy weszliśmy do pobliskiej restauracji. Każdy wybrał sobie coś innego. Matylda była bardzo szczęśliwa. Kiedy spożyliśmy posiłek udaliśmy się w dalszą wędrówkę. Nasze nogi doprowadziły nas aż do morza, które z góry wyglądało cudownie. Nagle mój telefon wydał swój dźwięk i przerwał piękną chwilę. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Karola.
- Matyldzia.. nie chcesz pogadać z wujkiem  Karolem? - zapytałam
- Chce! Daj mi mamo! Proszę! - podałam jej mojego IPhone i razem z Conte wsłuchaliśmy się w rozmowę mojej córki z Kłosem.
- No tak wujku, pilnuje mamy i Conte..
-.........
- No tak, jest super..
-.......
- Naprawdę?
-....
- No Okej! To jej powiem. A co u Ciebie?
-...... 
- No dobrze, no to idź na trening. Pa!
 Oddała mi telefon i udaliśmy się w kierunku domu. Około 22, wszyscy zasnęliśmy..
Nazajutrz z samego rana wybrałam się wraz z mamą do szpitala. Wyjechałyśmy windą na 3 piętro i skierowałyśmy się do sali, w której przebywał mój Ojciec. 
- Julka?! Co Ty tutaj robisz? Jak się tutaj znalazłaś?  - był w szoku
- Tato, jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś wplątać Mateusza w te kłamstwa? Myślałeś, że nic mi nie powie?! 


- Zapłaciłem mu, przecież miał się nie wygadać - powiedział zaciskając zęby.
- Co prawda nie jesteśmy już razem, ale bardzo się cieszę, że zrobił to dla mnie i powiedział mi o twoich pieprzonych kłamstwach. Na dodatek jak mogłeś wplątać w to moją córkę? 
- Co na już nie jest niczemu winna?! - uniósł się - Julka, zrozum chciałem ją mieć przy sobie. Tyle lat spędziliśmy razem. Chyba tym razem posunąłem się zbyt daleko. 
- Nie to ja się posunęłam zbyt daleko, że Ci zaufałam. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś Ci zaufam. Odchodzę Ojcze, nie zobaczysz już nigdy Matyldy, a tym bardziej ona Ci nie pomoże w niczym. 
- Julka wracaj! Julka! - krzyczał kiedy wyszłam z sali szpitalnej. Wróciłam do domu rodziców. Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak Conte z Matyldą przegotowują śniadanie a przy okazji podsłuchałam ich rozmowę.
- A myślisz, że mama jest szczęśliwa? 
- Myślę, ze bardzo. W końcu ma nas - uśmiechnął się Conte. - A Tatą, który się pojawił nie dawno, nie przejmuj się - pocieszał ją
- Jak na na razie to jesteś moim Tatą - wtuliła się w niego a ja z ukrycia zrobiłam im zdjęcie. - Mamaaaaaa! - krzyknęła Matylda i wskoczyła na moje ramiona.
- Zostaniesz dzisiaj z babcią? Chcemy z Facundo pozwiedzać jeszcze miasto, bo jutro wylatujemy. Dobrze?
- Dobrze - pokiwała głową na zgodę. 
Około 12 wróciła moja mama. Poinformowałam ją, ze pójdziemy zwiedzić Rimini oraz że wrócimy późno. 
- Córeczko, jak tylko Ojciec wyzdrowieje przylecę do Polski zgoda? To nie ma sensu. Wieczne kłamstwa i wybryki - nic nie mówiąc przytuliłam się do niej. 
Spakowałam swoją podręczną torebkę i wraz z moim chłopakiem udałam się na miasto. Doskonale bawiliśmy się zwiedzając Rimini. Postanowiliśmy się wybrać na plażę, a gdy tylko Conte zobaczył boisko do siatkówki porwał mnie tam. Pożyczyliśmy piłkę od pewnej polskiej pary jak później się okazało, była to Asia Wołosz wraz ze swoim mężem. 
- Od razu ci mówię kochanie, że nie umiem grać profesjonalnie mimo, że pochodzę z rodziny Kłosów! - krzyknęłam tuż przed zagrywka.
- Dasz radę! Wierzę w Ciebie dawaj! - powiedział a ja podrzuciłam i uderzyłam piłkę z całej siły. Argentyńczyk nie zbyt dokładnie przyjął ją a swój atak posłał w aut. 
- 40% przyjęcia 5% ataku! - krzyknęłam z drugiego końca boiska
- Oj tam! Bywa, już nie bądź taka wredna. Mam nadzieję, ze nie wpiszesz tego w moje statystyki przed kolejnym meczem!
- No nie wiem, zależy czy będzie Pan wystarczająco grzeczny - droczyłam się z Conte. 
- Oj będę, ale najpierw.. - podniósł mnie do góry a następnie przerzucił przez bark. Po chwili wylądowaliśmy na ciepłym piasku. Chłopak musnął moje usta A ja pogłębiłam pocałunek gdy nagle ktoś zasłonił mi całe słońce. Grupka włoskich kibiców napadła na Facundo prosząc go o zdjęcie i autograf w zeszycie. Po 15minutach wróciliśmy do naszej gry. Cudem, ale naprawdę cudem wygrałam z Conte 16:14. Podziękowałam Asi za piłkę oraz wymieniliśmy się numerami telefonu. 
Byliśmy cali od piasku. Argentyńczyk ponownie wziął mnie na swoje ramiona i tym razem bez porozumienia ze mną wbiegł do morza. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Następnym naszym przystankiem była restauracja znajdująca się tuż przy plaży. Zamówiliśmy makaron ze szpinakiem.
Około 21 wróciliśmy do domu. Wzięłam długą i relaksująca kąpiel. Kiedy skończyłam, zeszłam do kuchni aby zrobić sobie kakao. Gdy usiadłam na tarasie z ciepłą cieczą i okryłam się cienkim niebieskim kocem nagle obok mnie znalazł się Conte, który zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Wiedziałam do czego prowadzi jego gra.
- Matylda.. - wyszeptałam
- Śpi - zapewniał mnie
- Jak kto? Która jest godzina? 
- 22:20 - uśmiechnął się 
- Już tak późno? 
- No trochę siedziałaś w tej łazience.. - posmutniał
- Sypialnia? - puściłam mu oczko a on wziął mnie na barana i zniósł do pokoju. Szybko pozbyliśmy się ubrań. Conte na każdym kawałku mojego ciała składał pocałunki. Po kilku minutach zasnęliśmy..



*Znajdowałam się w ciemnym pomieszczeniu. Ból jaki sprawiał mi każdy ruch był niedotrzymania. Dotknęłam swojej prawej strony brzucha. Poczułam jakiś opatrunek. Nagle usłyszałam strzały. 
-Policja! Jesteście zatrzymani za Handel narządami! - krzyczeli policjanci. Wtedy zdałam sobie sprawę, że moje życie wisi na włosku*

- To tylko sen! - uspokajał mnie Conte.
- Skąd wiesz? Dlaczego Ty nie śpisz?
- Nie mogę spać. Kocham patrzeć na Ciebie.
- Oj już się Tak nie podlizuj - wtuliłam się w siatkarza i ponownie zasnęłam..
Obudziłam się około 9:35. Zeszłam na dół aby przygotować sobie i reszcie śniadanie, lecz Conte wraz z moją mamą uprzedził mnie. 
- Dzień dobry! - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Cześć kochanie - wpił mi się w usta przyjmujący Skry. 
- Jak się spało? - zapytała mama
- A nawet dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się. 
- Wiecie, co ja pójdę obudzić Matylde. Już późno, a za niedługo lecicie - powiedziała z uśmiechem mama. - Julka! Szybko! - nagle rozniósł się głos. Wbiegłam do pokoju, który zajmowała moja córka. 
- Co się stało? - zapytałam wchodząc
- Matyldy nie ma...

-----------------
Damdamdam..
Chyba nikt nie spodziewał się takiego zakończenia. Dziękuję Natasiakowi za pomoc w napisaniu rozdziału, zresztą jak zawsze! :)
Jak myślicie co stało się z córką Julki? 
Niech każdy kto przeczytał zostawi komentarz! ;)
Komentarz = motywacja! ;)
Do soboty! 

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 7 " Wszystko się komplikuje"

*Facundo*
Szybko podszedłem do opadającej Julii.
- Co się dzieje? Kto to był? - zapytałem
- To był Ojciec Matyldy.. jest chory. Matylda ma jego grupę krwi. Tylko ona podobno ma być dawcą.
- Co postanowisz?
- Nie wiem, mam do Ciebie prośbę - powiedziała
- Tak? Co mam zrobić skarbie?
- Zabierz Matyldę od Oli i zaopiekuj się nią. Chciała spędzić ostatnio z tobą trochę czasu - uśmiechnęła się przez łzy. Nic nie odpowiedziałem, pokiwałem jedynie głową, zabrałem swoje rzeczy i pojechałem na sąsiednie osiedle po córkę Julki. Była dość zdziwiona, lecz powiedziałem jej, że chciałem z nią spędzić kilka godzin, gdy jej mama będzie wybierać meble do jej pokoju. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w kierunku zoo oraz wesołego miasteczka gdzie świetnie się bawiliśmy. Podczas odpoczynku dość dużo rozmawialiśmy. Jak na swój wiek jest bardzo mądrą dziewczynką.


- Nie zostawisz mamy prawda?
- Ani jej, ani ciebie. Kocham ją i kocham Ciebie.
Kiedy mała Kłos zgłodniała zabrałem ją do mojej ulubionej knajpki na najlepszego kurczaka w całym Bełchatowie. Mieliśmy jeszcze kilka godzin czasu więc pojechaliśmy do galerii Olimpia gdzie kupiłem małej dużego misia. Bałem się jedynie o to, ze Julka będzie zła, że jej córka zostaje przeze mnie rozpieszczana, ale raz się żyję! Dla nich zrobię wszystko co tylko się da, aby były szczęśliwe.

*Julia*
Kiedy Conte zgodził się wykonać moją prośbę odetchnełam z ulgą. Potrzebowałam czasu aby to wszystko przemyśleć. Jedynego dnia dowiaduje się, ze mój Ojciec umiera a drugiego, ze on. Ojciec Matyldy, nie jaki Mateusz Gałczyński. Postanowiłam przygotować pokój dla mojej córki, wchodząc do drugiej nieco mniejszej sypialni niż moja, na zakurzonej półce leży stary gruby zeszyt, który od razu rzuca mi się w oczy. Zabrałam go, usiadłam na zimnej podłodze i otworzyłam..

<DLA KLIMATU>

*21 lipca 2006, wtorek*
"Jesteśmy tacy szczęśliwi. Mateusz każdego dnia przynosi mi kwiaty i udowadnia mi jak bardzo mnie kocha.."

*23 sierpnia 2006, poniedziałek*
Od  miesiąca nic nie zapisałam. Było to związane z ciągłymi wydarzeniami jakie miały miejsce w moim życiu. Przepraszam."

*16 października 2006, sobota*
"Mateusz kończył swoje 17 urodziny. Postanowiłam wraz z kilkoma przyjaciółmi zorganizować małe przyjęcie. Kiedy wszystko było już gotowe i Matt pojawił się w drzwiach był bardzo zadowolony. Po kilku godzinach gdy goście świetnie się bawili, wyszliśmy z salonu gdzie odbywały się różne tańce oraz zabawy i udaliśmy do jego pokoju.
Zrobiliśmy to. "

*20 października, 2006, środa*
Nienawidzę go! Udawał tylko, ze mnie kocha! Ufałam mu.. jeden cholerny zakład o przelecenie dziewczyny. Odważnie"



Wyciągnęłam się do czytania. Wszystkie wpisy były jak  na razie o Mateuszu..


*7 stycznia 2007, niedziela*
"Dziś podczas rodzinnego obiadu bardzo, źle się poczułam. Zemdlałam. Obudziłam się dopiero w szpitalu"

*8 stycznia 2007, poniedziałek*
" Jestem w 3 miesiącu ciąży" 

 * 18 stycznia 2007, czwartek*
"Mimo namów na aborcję, zdecydowałam się urodzić"

*20 stycznia, 2007, sobota"
" Jestem już  w domu. Panuje bardzo napięta atmosfera. Boję się. Mateusz już wie, zerwał ze mną kontakt" 

*12 lipca, 2007,  czwartek*
"O 20:25 na świat przyszła moja kruszynka. Jest taka malutka i bezbronna."

*19 lipca, 2007,  czwartek*
"Oni chcą mi ją zabrać.. "

* 12 lipca, 2008, piątek*
"Matyldzia kończy dzisiaj roczek. Jest ich. Zabrali mi ją. Nienawidzę ich. "

 *26 września, 2011,  sobota*
" Dziś nareszcie wyprowadzam się z Katowic. Czas na samodzielne życie. Oby tylko plan jaki opracowaliśmy  z rodzicami się udał i nikt nie dowiedział się, że to nie ich córka. Wkrótce ją odzyskam.."

*11 grudnia, 2011, piątek*
"Jednak mieli rację.. Ona musi zostać z nimi"

*14 grudnia, 2011, poniedziałek"
" To mój ostatni już wpis. Dość dużo wydarzyło się w moim życiu. Teraz liczy się jedynie przyszłość, przeszłość nie ma znaczenia. Jeszcze kiedyś, prawda wyjdzie na jaw.. Teraz już wiem, gdzie popełniłem błąd. Może jeszcze kiedyś osiągnę pełnię szczęścia… Obiecuję, że od tej pory zacznę wyraźnie stawiać przed sobą cel"

Zamknęłam zeszyt i wróciłam do obowiązków. Pomalowałam jeszcze jedną ścianę oraz poskładałam łóżko. Efekt końcowy był niesamowity.



 Mam nadzieję, że gdy Matylda zobaczy swój pokój, nie będzie chciała wrócić do moich rodziców, po tym co zrobili. Ludzie mają talent do wybierania właśnie tego, co jest najgorsze dla obu stron. Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu. Nagle do domu wpadła Matylda z dwumetrowym misiem a przyjmujący Skry tuż za nią. 
- Ty nie jesteś normalny - popatrzyłam na niego a następnie pocałowałam go w usta. - Matylda chcesz zobaczyć swój pokój?
- Tak! Conte chodź ze mną! - pociągnęła go za rękę - Ooo jejku! Jak tu jest pięknie! Dziękuję mamo! - krzyczała. Została w swoim pokoju a ja i mój chłopak wyszliśmy do salonu. 
- I co postanowiłaś?
- Na razie sama muszę się z nim spotkać. Proszę. Pójdziesz ze mną? - błagałam
- Tak. Już spokojnie.. jestem tutaj - powiedział a następnie pocałował mnie w czubek głowy.
Nagle do pokoju wpadła Matylda. 
- Mamo, to był mój tata?
- Skąd wiesz?
- Bo.. jak byłam z Conte to jakiś Pan do mnie podszedł i dał mi to - podała mi do ręki kopertę, w której znajdował się list.

"Droga Julio, droga Matyldo.
Wiem, ze nie powinienem tego robić. Nie powinienem urywać z tobą kontaktu. Nie powinienem zakładać się o nic. Żałuję. Tak bardzo tego żałuję. Jeśli chodzi o moją chorobę. Ja jestem zdrowy. Nie mam żadnej białaczki, raka.. ani innej choroby. Twoi rodzice, a dokładnie twój ojciec zapłacił mi za to, żebym coś wymyślił tylko po to, ponieważ chciał odzyskać Twoją córkę. Ja tego nie zrobię, lecz pozwól mi się choć raz spotkać z Matyldą. Twoja mama o niczym nie wie. Nie wie o wybrykach swojego męża. Nie wie, ze zapłacił mi za to. To on jest chory. Ma raka wątroby. To jemu jest potrzebna pomoc. Wybacz mu i pomóż.
~Mateusz." 


Popatrzyłam na mojego chłopaka dziwnym wzrokiem.
- Wszystko się komplikuje. Jak można być takim kimś! - lekko się uniosłam -  Teraz na pewno mu nie pomogę. 
- Powinnaś się jeszcze zastanowić.
- Nie Facu, ja już postanowiłam.. 

----------------------------
No i wszystko zaczęło się komplikować!
Cały czas wychodzą krótkie rozdziały. Mam nadzieję, że wkrótce wróci do mnie wena i coś razem napiszemy!
Niech każdy zostawi komentarz! :)
   

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 6 "To tylko sen"

*Julia*
*W moim domu rozlega się ciemność. Schodzę po schodach do salonu. Nagle zauważam zakrwawionego Conte A nad nim Karola
- Co Ty zrobiłeś?! - krzyczę
- Broniłem Cię. Zrozum mnie.. musiałem do zrobić - mówi. Podchodzę do niego patrzę mu w oczy.. nagle on zaczyna rozpinać moja koszule.. 
- My nie jesteśmy żadnym kuzynostwem. To tylko zbieżność nazwisk.. Pociągnął mnie za rękę do sypialni, tam rzucił mnie na łóżko i stało się. Próbowałam się przeciwstawić, lecz on był silniejszy..Rano zauważyłam, ze Karola nie ma obok mnie. Wystraszyłam się. Myślałam, ze chce zatrzeć ślady. Nie myliłam się. Wyszłam z pokoju. Ciało Conte które jeszcze znajdowało się w salonie, było przykryte czarnym dużym workiem. Nie schodziłam na dół,bo bałam się.. bałam się o swoje życie. Nagle dostaje butelka w głowę.. widzę ciemność*

- Jezu! - budzę się przerażona. Budzik wskazuje 3:38 w nocy. Obok mnie jest Matylda przytulona do swojego misia. Dotykam delikatnie jej włosów A następnie okrywam kocem. Odkąd pamiętam w nocy zawsze go z siebie zrzucała. Wychodzę z sypialni i udaje się do kuchni w celu napicia się wody. Szybko wracam a po moim ciele przechodzi zimno.  Po kilku minutach ponownie zasypiam. Około 7:30 słyszę odgłosy telewizji, ubieram szlafrok i kieruje się do pokoju gdzie znajduje się telewizor. Na fotelu zauważam Matyldę.
- A Ty już nie śpisz? - zapytałam czochając jej włosy.
- Nie, mamo nie śpię. - Po raz pierwszy tak do mnie powiedziała. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Ruszyłam do kuchni w celu przygotowania śniadania. Nagle mój telefon wydał dźwięk.
-"Jakie plany na niedzielę? " - Napisał Conte
-" Matylda, ja i Ty?" - zapytałam
-"17:30?"
- " Tak ;* "
-Mamo! A przyjdzie do Nas Facu? - zrobiła kocie oczka
- Tak - uśmiechnęłam się - ale żeby przyjechał musisz spełnić 2 warunki skarbie. Pierwszym będzie grzeczne zjedzenie śniadania A drugim.. posprzątanie swoich zabawek do pudełka, bo jutro będziemy urządzać twój pokój - powiedziałam na co moja córka zaczęła skakać z radości. Około 12 pojechaliśmy do sklepu w celu zrobienia zakupów na wieczór. Z racji tego, iż byłyśmy już w centrum handlowym postanowiłam kupić Matyldzie kilka nowych ubrań. Zaniosłyśmy zakupy z marketu do samochodu a następnie weszłyśmy do "Wójcika" A później do "CCC". Opuściłyśmy oba sklepy z pełnymi torbami. Kiedy byłyśmy już w domu, Matylda zapytała..
- Mamo? A dlaczego tak się stało?
- Jak kochanie?
- No tak, że nie mieszkam już w Katowicach a tutaj..
- Eh.. siadaj - pokazałam na swoje kolana. - Bo .. Ja urodziłam Cię gdy.. miałam 16 lat. Było lepiej gdy właśnie moi rodzice, których uważałaś za swoich zajmowali się Tobą. Byłam młoda nie mogłam się Tobą zajmować. Przepraszam - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Mamo ważne, że teraz jesteśmy razem - przytuliła się do mnie.
- Chodź zjemy coś i zrobimy popcorn, bo zaraz Conte przyjedzie - pobiegła za mną.
Kiedy zjadłyśmy posiłek, do drzwi zapukał chłopak. Przywitałam chłopaka buziakiem  a następnie podał Matyldzie czerwone opakowanie.


- Co to? - zapytała
- Otwórz! - powiedział. W końcu umie mówić po polsku.
- O kuuuuurde! - powiedziała zdziwiona
- Ej! - upomniałam ją
- Dziękuję Facundo! - popatrzyła na niego i wtuliła się. Była tak mała w stosunku do siatkarza, ze ledwo dostawała mu głową do brzucha. Nagle mój telefon zaczął wibrować.
- Halo?
- No hej Jula! - powiedziała przyszła panna Kłos
- No co tam?
- Słuchaj, bo Mariusz i Paulina mają dziś rocznicę i porzucają mi Arka, będzie też mój siostrzeniec. Może też przywieziesz Matyldę? Weź kilka jej rzeczy do spania i będzie Oki!
- Zadzwonię za 5minut pogadam z małą - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Matydzia, chcesz jechać do cioci Oli? Będzie też Arek i Dominik - zapytałam
- Mamo.. zgódź się! - powiedziała, a ja zadzwoniłam ponownie.
- Będziemy za 20 minut
- Okej, czekamy! - powiedziała A w jej głosie można było wyczuć radość. Poprosiłam Conte aby zabrał moje kluczki do auta i zawiózł moja córkę do Oli. Po kilku minutach wrócił z butelką wina i sushi. Przygotowałam film do obejrzenia. Przyjmujący Skry, wyciągnął zza szyby kieliszki i  nalał nam trunku. Wtuliłam się do chłopaka i włączyłam film "Moje córki krowy"


- Skąd to masz? Przecież to dopiero leci w kinach - uśmiechnął się
- VOD Premium robi swoje - drażniłam się z nim. Nagle odebrał mi kieliszek i położył go na stoliku obok. Rzucił się w moją stronę z poduszką i zaczęliśmy bitwę na poduszki.
- Zgłodniałam - wykrzyczałam przez łzy
- Ciasto?
- Jestem za! Chodź! - pociągnęłam go za rękę. Wyciągnęłam potrzebne produkty gdy nagle dostałam mąką w twarz. Postanowiłam się zrewanżować i także obsypałam nią swojego chłopaka. Nasza zabawa trwała jeszcze kilka minut. Conte podszedł do mnie oczyścił moją twarz, pocałował mnie w usta i powiedział..
- Tak długo Cię szukałem. W końcu Cię mam. Tylko dla siebie.. - wtuliłam się w jego tors. Siatkarz wziął mnie na swoje ramiona i zaniósł do sypialni gdzie pozbyliśmy się wszystkich naszych ubrań.. później zasnęliśmy..
* Obudziłam się w ciemny pomieszczeniu, związana i bez jakichkolwiek sił. Co chwilę walczę o każdy oddech, lecz tlenu jest coraz mniej. Nagle słyszę znajome glosy. Udaję, ze dalej jestem nieprzytomna gdy dostaje z całej siły w policzek.
- Obudzić się! Natychmiast! - ktoś krzyczy
- Weź ja zostaw kretynie! - ten głos pamiętam. Czyżby Facu? Przecież on nie żyje..
- Zamknij się pajacu! - krzyczy. Przyszłość już dla mnie nie istniała..*

Obudziłam się około 9, a obok mnie nie było siatkarza. Wystraszona ostatnim snami, nie wychodzę z sypialni. Gdy Conte wszedł do sypialni z tacą pełna jedzenia, odetchnełam z ulgą.
- No witam królewnę! - pocałował mnie w czoło
- A witam witam! - mocno wtuliłam się w jego tors.
W miłej atmosferze zjedliśmy śniadanie, następnie wyszłam z sypialni i udałam się do łazienki w celu przebrania się z koszuli mojego chłopaka w moje ubrania. Gdy wyszłam, siatkarz podszedł do mnie i musnął moje usta.
- Wiele tysięcy godzin, wiele tysięcy minut.. wiele tysięcy sekund.. mniej więcej tyle Cię kocham!
Romantyczna chwilę przerwał nam dzwonek do drzwi. Powoli podeszłam i je otworzyłam. Byłam w szoku.


- Cześć! - powiedział
- Co Ty tutaj robisz! - uniosłam głos.
- Musimy porozmawiać..
- Nie mamy o czym!
- Jestem chory. Mam białaczkę. Tylko Matylda, moja i twoja córka może być dawcą..
- Ty jesteś nienormalny! Wynos się i więcej tu nie wracaj!
- Jeśli zmienisz zdanie.. tutaj masz mój numer.. - dał mi do ręki karteczkę z numerem i adresem a po chwili odszedł...

-------------
No i mamy to!
No trochę na głowie Julki jest! Czas porządnie namieszać!
Dedykuję rozdział wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania! ;)
Przepraszam, że taki krótki! Brak weny dopadł! :(
Niech każdy zostawi komentarz! :)
Do soboty! ;*


sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 5 "To miłość"

*Julia*
Trening minął dość szybko. Każdy zawodnik otrzymał statystki po ostatnim meczu a Miguel porównywał je z poprzednimi. Nagle podszedł do mnie Conte i objął mnie. Przez moje ciało przeszedł cudowny dreszcz.
- Co Ty na to.. dziś 20:00, Ty i ja. Restauracja i spacer. Będę o 19:30 po Ciebie - wyszeptał
- Jestem na tak.. - powiedziałam w jego stronę. Gdy siatkarz odszedł ktoś stanął obok mnie i bardzo mnie wystraszył. Nim się obejrzałam był to Karol.
- Kłos! Do jasnej cholery! - krzyknęłam a wszyscy obecni na hali dziwnie na mnie spojrzeli. - czego chcesz zapytałam.
- Zapytać Cię, jak tam układa się z Facu - zaśmiał się
- To nie oznacza, ze od razu musisz mnie straszyć! Z Facu? No nawet dobrze, możesz przyjechać do mnie po treningu?
- Tak, odłożę tylko torbę do domu po drodze - odpowiedział a pokiwałam głową na zgodę. Gdy trening się zakończył spakowałam laptopa i ruszyłam w kierunku domu.
Zgodnie z obietnicą, Karol po kilku minutach zjawił.
- No i co się dzieje między wami?
- Przespaliśmy się - uśmiechnęłam się. Kłos był w szoku. Przez chwilę nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Po chwili zastanowienia w końcu się odezwał.
- Ale.. Ale.. Ale jak to?!
- Normalnie, jak chłopak z dziewczyną. Coś w tym złego? Eh.. może trochę wypiłam.. ale to nie zmienia faktu, ze chyba się w nim zakochałam. Dziś wychodzimy do restauracji.
- Proszę Cię.. nie zrób nic głupiego.. - przytulił mnie dwumetrowy Kłos
- Dobrze. A co z Matyldzią?
- Jeśli Ci to nie będzie przeszkadzać, zostanie z nami jeszcze dziś. Rano ją do Ciebie przywiozę. - powiedział a ja przystałam na jego propozycję - Wiesz ja już będę leciał, miłego wieczorku z Conte. Do jutra! - wyszedł.
Do randki z Conte miałam jeszcze 6 godzin. Stanęłam przed szafą zapchaną ciuchami jednak stwierdziłam, ze nie mam co ubrać. Szybko zabrałam torebkę, kluczyki do auta i kartę kredytową i ruszyłam w kierunku galerii Olimpia. Gdy weszłam do niej, zmierzyłam w kierunku mojego ulubionego sklepu gdzie zobaczyłam piękną, czarną  sukienkę. Porwałam ją do przymierzalni. Leżała idealnie. Zabrałam towar oraz zapłaciłam za niego i opuściłam sklep. Spojrzałam na zegrarek. Miałam jeszcze kilka godzin więc postanowiłam podejść do kosmetyczki w celu zrobienia paznokci hybrydowych. Kiedy były gotowe, zabrałam swój zakup do samochodu i wróciłam do domu. Zamówiłam sobie obiad, ponieważ moja lodówka od kilku dni świeci pustkami a nigdy nie mam czasu aby zrobić zakupy. Gdy kierowca knajpki, w ktorym zamówiłam posiłek, przywiózł go a ja następnie spożyłam postanowiłam zająć się moimi włosami. Wyprostowałam je a następnie nałożyłam na nie lakier. Ubrałam sukienkę oraz wysokie czarne szpilki, by choć trochę dorównać wzrostem do siatkarza. Gdy byłam gotowa, do drzwi zapukał Facundo. Był on ubrany w elegancką koszulę w kratkę oraz w spodnie typu "rurki".
- Wyglądasz przepięknie! -powiedział witajac sie
- Dziękuję bardzo, to miłe. To co jedziemy? - zapytałam na co pokowił głową. Ruszyliśmy na osiedlowy parking, gdzie było zaparkowane auto chłopaka. W restauracji byliśmy po 20 minutach.
- Co dla państwa? - zapytał kelner
-  2 Lampki czerwonego wina, łososia w sosie koperkowym oraz tiramisu - powiedział Conte, bez uzgodnienia ze mną.
- Dziękuję, za zamówienie. Posiłki będą podane do 30minut.
- Naprawdę pięknie wyglądasz - powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Dziękuję - zarumieniłam się
- Po kolacji zabieram Cię na spacer dobrze? - pokiwałam jedynie głową na zgodę. Kolację zjedliśmy w miłej atmosferze, co chwilę o czymś rozmawiając.
- Naprawdę pyszny łosoś - powiedziałam do siatkarza.
- Zawsze do biorę, gdy tutaj jestem - uśmiechnął się. - świetnie tutaj gotują.
Facu puścił oczko do kelnera, który przyniósł do naszego stolika wielki bukiet kwiatów.
- To dla Ciebie Julka, mam coś jeszcze, ale to później. - powiedział. Po spożyciu posiłku wyszliśmy z restauracji i ruszyliśmy w stronę parku, gdzie znajdowała się mała cukiernia a tuż przed nią mały nakryty stoliczek, na którym stały 2 duże świeczki i 4 małe róże. Podeszlismy do stolika. Conte wstał i wręczył mi pudełeczko, w której znajdowała przepiekna czarna bransoletka z zawieszką w kształcie czterolistej koniczyny, na której widnialo moje Imię.

 Chłopak podszedł do mnie, spojrzał mi w oczy i.. 
 - Julko, czy zostaniesz moją dziewczyną a jeśli się uda w przyszłości narzeczona a następnie żoną i matką moich dzieci? - zapytał A ja miałam łzy w oczach.
 - Tak..! - to było jedyne co wykrztusiłam z siebie.. 

*Facundo* 
Wkońcu mogłem ją nazwać swoim skarbem. W końcu mogłem jej powiedzieć, ze bardzo ją kocham. W końcu mogłem być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. 

 - Jedziemy do domu? Chłodno się robi.. - powiedziałem i objąłem Julkę ramieniem. 
 - Możemy jechać. Jutro Karol przywiezie Matyldę. 
 - Przyjadę do Was po porannym treningu, dobrze? - uśmiechnąłem się. - Dobrze - pokiwała głową.. Odwiozłem Julię do domu i sam wróciłem do swojego. Wziąłem szybki prysznic i po kilku minutach byłem już w swojej sypialni. Napisałem do Julki.. 
 "Dziękuję za dziś. Kocham Cię. Conte".
 Natychmiast otrzymałem wiadomość zwrotną. 
" Ja także, bransoletka jest śliczna. Dobranoc ;*" 
Po odczytaniu smsa zasnąłem. Obudziłem się około 8. Zaspałem na trening. Szybko zabrałem z lodówki jogurt a z salonu spakowaną torbę i ruszyłem na halę.
 - No pięknie! - Przywitał mnie Falasca 
- Przepraszam trenerze, miałem małą awarię w domu - skłamałem, przecież nie przyznam się, że zaspałem. 
- 20 kółeczek a potem rozgrzewka - uśmiechnął się 
- Dobrze trenerze! - krzyknąłem zaczynając pierwsze kółko wokół sali. Nagle na trybunach zobaczyłem Matyldę. Musiała przyjechać z Karolem. Gdy Miguel nie patrzył wyszedłem na trybuny i przywitałem się z małą. 
 - Hej, pamiętasz mnie? 
- Dzień dobry.. - powiedziała niepewnie
 - Pan Conte?! 
- Tak to ja! - przybiłem jej żółwika na co zaśmiała się.
 - Czemu tak sama siedzisz? 
- Czekam na mamę, powinna być za godzinę, tak wujek Karol powiedział.
 - Wiesz.. twoja mama, to naprawdę świetna dziewczyna wiesz? 
- Wiem, ale zawsze była moją siostrą tylko.. 
- CONTE! - krzyknął trener. 
- Muszę iść, odwiedzę was dzisiaj. Do zobaczenia - pomachała mi Pobiegłem dalej. Jeszcze 15 kółek.. powtarzałem sobie w myślach. Gdy skończyłem, zabrałem piłkę i razem z Nico Uriarte zacząłem ćwiczyć odbicia. Dzisiejszy trening nie należał do moich ulubionych. Wystawa sytuacyjna. Odliczałem tylko minuty do końca treningu. Gdy nadszedł koniec popatrzyłem w stronę trybun, lecz ani Julki ani Matyldy tam nie było. Poszedłem zrezygnowany do szatni, gdy nagle zza rogu wybiegła córka Julki i zaciągnęła mnie do swojej mamy a mojej dziewczyny.
 - Matyldzia - przykucnęła Julka. - Masz tutaj 5 zł. Tam na dole jest sklepik idź kup sobie coś do picia jeśli chcesz. 
- Dobrze, zaraz wrócę! Podszedłem do Julki i musnąłem jej usta. Nagle usłyszeliśmy kilku zawodników oraz trenera. 
 - No no no! - krzyknął Nico - Gorzko, gorzko! - zaczął Karol a inni przyłączyli się do niego i także zaczęli krzyczeć. 
- No proszę, czyżby ta awaria nazywała się Julia Kłos, Conte? - zaśmiał się Falasca. 
- Oj trenerze, bez przesady! - machnąłem ręką. 
- Szczęścia młodzi! Julka.. tylko mi go tam nie rozpuszczaj! Gdy Matyldzia wróciła, a ja byłem już przebrany pojechaliśmy do mojego domu. Pomogłem córce Julki w odrobieniu lekcji. W końcu zmieniła szkołę, więc musiała po nadrabiać zaległości. Kiedy upuściłem salon udałem się do kuchni gdzie moja dziewczyna coś kombinowała w kuchni. - Co robisz? - zapytałem - Obiad, kurczak w sosie borowikowym - uśmiechnęła się a ja podszedłem do niej, objąłem ją w pasie i pocałowałem. Nagle zadzwonił telefon Julki. Podałem jej go. 

- Halo? - ... 
- Tak przy telefonie  ...
 - Ale jak to?! 
 - Rozumiem.. -
- Do widzenia - odpowiedziała płacząc.. 
- Co się stało? - zapytałem 
- Mój tata.. jest chory.. ma raka...

---------------------------
Przepraszam za brak notatki!